niedziela, 31 stycznia 2016

Jacek Leociak: Przed czym „prawdziwi Polacy” chcą się bronić?




Byłem dziś wieczorem po raz drugi na filmie „Syn Szawła” w warszawskim kinie Muranów. Publiczność była fantastyczna. To się czuje. Po projekcji razem z Iwoną Kurz mówiliśmy o filmie. No i było tak, jak się obawiałem.

Na sali ujawnił się „prawdziwy Polak”. Coraz ich więcej na tego typu spotkaniach. „Prawdziwi Polacy” są zawsze – w ich mniemaniu – doskonale przygotowani. Nawet nie o to chodzi, że mają swoje bryki i historyczne ściągawki (daty, nazwiska, wydarzenia i „podchwytliwe pytania”). Oni po prostu wiedzą, w przeciwieństwie do wszystkich innych, którzy się mylą. Ów przemiły pan dzisiejszego wieczoru wygłosił wykład na temat Sonderkommando, nieuctwa reżysera filmu i jego podłych manipulacji, a przede wszystkim obnażył spisek twórców i dystrybutorów „Syna Szawła” – uderzenie w polskość. Ten film jest antypolski! „Prawdziwy Polak” wie, co naprawdę działo się w Sonderkommano w Auschwitz-Birkenau.

Przedstawicielka Gutek Film powiedziała mi, że są już kina, które nie zgadzają się wyświetlać tego filmu. Właśnie ze względu na jego „antypolskość”. Niektóre jednak, pod ciśnieniem ogromnego zainteresowania, zaczynają poluzowywać bojkot. Polskość polskością, ale pieniądze nie śmierdzą.

Dwie refleksje. Po pierwsze – takie „bliskie spotkania trzeciego stopnia” z przedstawicielami obcej cywilizacji, którą – nie wiedzieć czemu – nazywają oni „Polska” przestają już być dla mnie zabawne. Starzeje się? Tracę cierpliwość? Nie mam siły wikłać się w absurdalną wymianę zdań, jak to mi się zdarzyło w grudniu ubiegłego roku na specjalnym pokazie filmu Yael Hersonski o materiałach filmowych kręconych przez Niemców w getcie warszawskim w maju 1942 r. (w ramach cyklu DSH).

Tam też objawił się „prawdziwy Polak”, który bronił swojej obcej cywilizacji sugerując, że Żydzi wymordowali się sami. Teraz już wiem, że w takich sytuacjach należy wstać i wyjść bez słowa.

Po drugie – myślę, że takich aktywistów grających role „prawdziwych Polaków” będzie więcej. Że będą oni przychodzić i wygłaszać swoje tezy (charakterystyczne: trudno im rozstać się z mikrofonem). Podjęcie dyskusji z takim aktywistą legitymizuje jego pozycje i ten stek bzdur, które wygłasza. To jest kolejne żniwo dobrej zmiany. To, co było aberracją i chowało się po kątach czy klubach gazet (oczywiście „polskich”) –zaczyna stawać się melodią dnia codziennego. Głosy i instrumenty będą się zgrywać w zgodny chór. Równaj krok. Pochodnie. Feretrony. Sztandary. Chrystus Królem. Naród. Wódz. Partia.

W sali kina Muranów zobaczyłem po raz kolejny, ale chyba pierwszy raz dla mnie aż tak traumatyczny, twarz „prawdziwego Polaka” i „prawdziwej Polski” – chorego człowieka Europy. Żeby po obejrzeniu tego jedynego w swoim rodzaju filmu o Sonderkommando w Auschwitz-Birkenau mieć do powiedzenia tylko to: że jest antypolski, to rzeczywiście objaw ciężkiej, nieuleczalnej choroby, „choroby na śmierć” – jak pisał Kierkegaard.

Jeśli prof. dr hab. Żaryn Jan, senator IX kadencji Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, oznajmia w siedzibie Unii Europejskiej, że Polaków ratujących Żydów było „może nawet i milion, a może i więcej niż milion”…. Jeśli kandydat na prezydenta Duda Andrzej zarzuca w debacie telewizyjnej urzędującemu prezydentowi, że ten napisał list z okazji 70. rocznicy mordu w Jedwabnym, w którym znalazły się słowa, że „naród ofiar był także sprawcą”…. Jeśli pojawia się nagle Towarzystwo Patriotyczne – Fundacja Pietrzaka Jana (nazwa bez żenady skradziona polskiej tradycji niepodległościowej XIX wieku), a obok niego twór o nazwie Reduta Dobrego Imienia Polska Liga Przeciw Zniesławieniom – to muszę zadać pytanie: o co właściwie chodzi? Przecież dobre imię Polski w świecie jest właśnie teraz narażane na szwank, ośmieszane i degradowane m.in. przez założycieli tych lig i fundacji. Przed czym „prawdziwi Polacy” chcą się bronić?

Otóż sądzę, że Jarosław Kaczyński w tym swoim brawurowym zdobywaniu i zawłaszczaniu Polski ujawnił – wbrew intencji zapewne – chorobę, która toczy niepostrzeżenie coraz więcej ludzi. Jest to przewlekła, postępująca choroba oczu, występująca najczęściej u osób po 50. roku życia, ale może też dotknąć ludzi młodych. Nazywa się ta choroba zwyrodnieniem plamki, w międzynarodowym skrócie AMD (od angielskiej nazwy: Age-related Macular Degeneration). Prowadzi do uszkodzenia siatkówki, w konsekwencji nawet do utraty wzroku.

Myślę, że „prawdziwi Polacy” są dotknięci specyficzną, polską odmianą AMD zmysłu moralnego. Ich dusze i serca tracą ostrość widzenia, niedługo w ogóle oślepną. Ale już dziś na każdym kroku przekonują nas, skąd u nich wzięła się ta przypadłość. Panika moralna, w jaką wpadają „prawdziwi Polacy”, wybucha zawsze wtedy, kiedy na scenie publicznej pojawia się temat Zagłady Żydów.

Ćwiczymy to od dawna: wrzawa wokół „Shoah” Lanzmanna i eseju Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto”, a potem książek Jana Tomasza Grossa. Historycy Zagłady oskarżani są o uprawianie „pedagogiki wstydu”, o obarczanie „prawdziwych Polaków” winą za niepopełnione zbrodnie.

A ja się pytam: czyż można jeszcze bardziej, jeszcze żarliwiej, jeszcze dobitniej „przyznawać się do winy” każdym swoim słowem, każdym zachowaniem, każdym atakiem i każdą potwarzą…. Kogoś, kto oskarża „Idę” o antypolskość mogę jeszcze jakoś zrozumieć, to oczywiście absurdalne, ale… Ktoś, kto zarzuca filmowi László Nemesa „Syn Szawła”, że jest antypolski (i np. nie chce go rozpowszechniać czy też uważa za stosowne wyliczać publicznie katalog kłamstw reżysera) – jest „chory na śmierć”, a jego siatkówka zmysłu moralnego jest już zdegenerowana. Nic nie widzi. Jarosław Kaczyński, którego brat dotykał ręką Ściany Płaczu w Jerozolimie, odsłonił przed nami i przed światem Polskę ślepców.

Jacek Leociak
28-29 stycznia 2016.